Jaki to człowiek głupi…

Zwykły wpis

Może nie każdy. Ale natura ludzka czasami sprawia, że chcąc uniknąć kolejnych błędów, zacząć coś nowego, zacząć coś lepiej, zapominamy też, czego nas te błędy nauczyły. Uważamy, że robimy krok w przód, a tak naprawdę idziemy bokiem, tylko pozornie podążając przed siebie.

Kiedy zaczynałam frisbee z Fu popełniłam przerażającą masę błędów. Aż strach wracać pamięcią. Na szczęście mój pies potrafił mi to wybaczyć i jestem mu za to wdzięczna. W ogóle rzadko kiedy wspominam, ale jestem mu wdzięczna za wszystko, a najbardziej za to, że jest. Ale… wracając do tematu – zaczęłam z moim psem coś nowego, nowy sport, nowy dla nas obojga – bo przecież agility trenowałam już wtedy od nieco ponad dwóch lat. Aczkolwiek „trenowaniem” to ja bym tego nie nazwała ;) O agility wiedziałam jednak z dnia na dzień coraz więcej, uczyłam się skąd tylko mogłam, oglądałam, czytałam, podpatrywałam wielkich tego sportu. Zaczynałam dostrzegać subtelne niuanse, które teraz są dla mnie kolosalnymi różnicami. Najpierw u innych, potem u siebie, co skutkowało ewolucją tego, jak trenowałam, jak podchodziłam do pracy i codziennego życia z psem. Wszystko układało mi się w głowie coraz lepiej. Podczas seminariów poznawałam inne drogi do osiągnięcia celu, ciekawe pomysły, warte wypróbowania. Na zawodach bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej. Ale podczas nawet tych najgorszych, tych, o których nie chcę nawet myśleć, przebiegów, ciągle uczyłam się. Uczyłam się mojego psa, pracy z nim.

Już przestaliśmy biegać. Ten etap w życiu jest już za nami i nie wiadomo, czy kiedykolwiek do niego wrócimy. W tym momencie piszę MY – ja i moje dwa cudowne psy. Zamknęłam książkę z napisem agility na okładce i rozpoczęłam nową, zatytułowaną frisbee. W tym momencie popełniłam błąd. Wiecie jaki?

 

 

 

 

To nie powinna być nowa książka. To powinna być kontynuacja WSZYSTKIEGO, czego się tam nauczyłam. Co z tego, że nie liczą się już dla mnie ciasne skręty wokół odkosu hopki. Wejścia w slalom. Strefy. Zasady, idee, pomysły pozostały takie same. A ja po prostu postanowiłam, że zacznę NOWE, nie zważając, że ja już zaczęłam. Bo nie można nacisnąć przycisku restart, nacisnąć, nacisnąć znowu, za każdym razem, jak coś się odmieni i człowiek postanowi przerzucić się na inną konkurencję.

Odblokowały mnie słowa Darka Radomskiego w Belgii. Otworzyła się poprzednia książka i powstała nowa, grubsza, pojemniejsza. I teraz, wykorzystując to wszystko, czego się nauczyłam od agility i agilitowców, za co wam serdecznie dziękuję – wam wszystkim, z którymi kiedykolwiek rozmawiałam, z którymi trenowałam, od których się uczyłam, z którymi konkurowałam i których obserwowałam, czytałam czy też słuchałam – wykorzystując to potrafię przenieść najistotniejsze rzeczy do naszego treningu, nie tylko frisbee, ale nawet do zwykłego jeżdżenia z psem na bajku. Czuję się, jakby mój umysł doznał olśnienia. Normalnie przestrzeń, aż wiatr huczy :))

I zmieniło się wiele – niewiele. Ale efekty… cóż, zobaczycie sami. Nareszcie wiem, jak pójść dalej. Wielkimi krokami :) I to się właśnie teraz dzieje…

 

KJF